wtorek, 13 września 2016

Lżejsza o... dwa migdałki!



6-09-16 przeszłam zabieg wycięcia migdałków podniebnych. Jestem w dalszym ciągu obolała, powoli dochodzę do siebie.

Pozwólcie, że trochę o tym napiszę. Pamiętam, że sama sporo się naszukałam informacji na ten temat.



Jeśli zmagasz się z:
- częstymi przeziębieniami,
- anginami kilka razy w roku,
- częstym bólem gardła,
- powiększonymi migdałami,
- problemami ze snem,
- chrapaniem,
- a nawet brzydkim zapachem z ust;

Weź pod uwagę wykonanie takiego zabiegu. Rozwiązuje on wszystkie wyżej wymienione problemy. Migdałki podniebne u dorosłego człowieka nie pełnią już funkcji ochronnej, tak jak u małego dziecka. Po przebytych chorobach są już nieużyteczne. Więcej przeszkadzają niż pomagają.

Wycięcie migdałków w Holandii jest dość żmudnym procesem. Najpierw należy zgłosić się do lekarza rodzinnego (który w moim przypadku nie za bardzo chciał pomóc), jeśli już wypisze skierowanie do specjalisty trzeba poczekać kilka dni za telefonem ze szpitala. Zadzwoniła do mnie miła pani, umówiłyśmy się na dogodny dla mnie termin (około 2 tygodnie później). Obejrzał mnie specjalista i od razu stwierdził, że wycięcie jest konieczne, skierował mnie do gabinetu obok gdzie kolejna pani umówiła się ze mną na dwa kolejne spotkania - jedno po drugim (czekałam na nie około tygodnia). Na pierwszym spotkaniu wypełniłam dokumenty (odnośnie alergii, chorób w rodzinie, ogólnego stanu zdrowia), na drugim pan zapytał czy mam jakieś pytania. Znów czekanie - po około tygodnia zadzwoniono do mnie ze szpitala i umówiliśmy termin zabiegu (czekałam około 2 tygodnie). 3 dni przed umówionym terminem dostałam list ze szczegółami zabiegu - gdzie mam się zgłosić i o której godzinie. W szpitalu zostałam na jedna noc. Zajęli się mną bardzo dobrze i profesjonalnie. Zostałam dokładnie poinformowana co będzie się ze mną działo, co i jak będę czuć. Wszystko oczywiście w języku angielskim (dzięki Bogu). Zostałam uśpiona i pozbawiona dwóch przeszkadzających mi elementów!


Wiecie co było w tym wszystkim najgorsze? Nie żaden ból czy stres z tym związany. Najgorsze dla mnie było to, że okazało się jaka tak naprawdę jestem słaba. Leżąc tam, wśród obcych mi ludzi poczułam tęsknotę i żal. Brakowało mi... mojej mamy - która trzymałaby mnie za rękę. Na codzień noszę maskę silnej i niezależnej kobiety. Chcę być tak postrzegana i dlatego we wszystkim staram się radzić sobie sama, nie lubię prosić się o pomoc. A tam? Poczułam się taka bezradna, taka mała i bezbronna. Mała dziewczynka która kurczowo musi trzymać spódnicę mamy.
Pierwszy raz od na prawdę długiego czasu poczułam, że mi jej brakuje...

Pozdrawiam i życzę zdrowia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz